Co się dzieje w Mołdawii? OSW prostuje medialne fake-newsy
Uwagę europejskich mediów przykuwa w ostatnich tygodniach nie tylko sytuacja na Ukrainie, ale i w Mołdawii. Protesty, które odbyły się w tym kraju w wielu przypadkach zostały błędnie zrelacjonowane w mediach. Dodatkowy kontekst zamieszaniu dodają relacje Mołdawia-Rosja, trwająca wojna, a także ostatnia dymisja rządu. Kolejnym tematem fake-newsów jest Naddniestrze.
Na kilka medialnych pomyłek wskazał w najnowszym materiale Ośrodka Studiów Wschodnich analityk Kamil Całus.
Rusine – wstyd, hańba
W Kiszyniowie odbyły się ostatnio demonstracje. Niektóre media podały, że tłum skandował prorosyjskie hasła, w tym słowo "rusine".
– Okrzyk "rusine" może w jakimś języku fonetycznie przypominać słowo Rosja, ale na pewno nie w języku rumuńskim. W rumuńskim słowo to oznacza "wstyd" lub "hańba". Jest bardzo częstym sloganem wykrzykiwanym na protestach – wyjaśnił Całus, dodając, że w przypadku demonstracji w Kiszyniowie było ono skierowane do władz jako odpowiedzialnych za wysokie ceny energii.
Protesty socjalne, nie prorosyjskie
Niektóre media opisywały protesty w mołdawskiej stolicy jako prorosyjskie.
Analityk OSW wskazał, że protesty te nie miały charakteru prorosyjskiego. Jak tłumaczył, jedyne, co je wiąże z Rosją, to organizująca je partia, która ma powiązania z Rosją i przez część analityków jest postrzegana jako instrument realizacji wpływów rosyjskich w Mołdawii. – Natomiast same protesty miały tło socjalne związane ze wzrostem cen – wytłumaczył. Całus dodał, że protesty były stosunkowo nieliczne i nie doszło do żadnej blokady miasta.
Rzekome nowe wojska ukraińskie
Inny fake news mówił o szczególnej aktywności i gromadzeniu nowych wojsk ukraińskich na granicy z Naddniestrzem.
Analityk OSW powiedział, że nie ma wiarygodnych informacji na ten temat. – Takie doniesienia pojawiają się szczególnie w mediach rosyjskich, płyną także od rosyjskiego MSZ, czy w mediach prorosyjskich w Mołdawii. Często media te manipulują wypowiedziami ukraińskich oficjeli.
Przykładem jest ostatnia wypowiedź rzecznik prasowej Sił Zbrojnych Ukrainy "Południe". Natalia Gumieniuk powiedziała kilka dni temu, że wojska ukraińskie są skoncentrowane w pobliżu granicy z Naddniestrzem. Nie jest to nic nowego, ponieważ przebywają tam od 2014 roku. Jak tłumaczyła, skala sił jest po prostu adekwatna do "hipotetycznie możliwego zagrożenia" ze strony Rosji. Wypowiedź ta została zmanipulowana przez rosyjską propagandę.
Naddniestrze. Moskwa oskarża Kijów o prowokacje
Przypomnijmy, że 21 lutego prezydent Rosji Władimir Putin uchylił dekret z 2012 r. o suwerenności Mołdawii. Zgodnie z komunikatem Kremla, decyzja została podjęta w celu "zabezpieczenia interesów narodowych Rosji w związku z głębokimi zmianami zachodzącymi w stosunkach międzynarodowych".
23 lutego rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że Ukraina rzekomo przygotowuje prowokację przeciwko Naddniestrzu. Następnego dnia Moskwa stwierdziła, że na granicy z Naddniestrzem odnotowano "znaczące nagromadzenie" personelu i sprzętu armii ukraińskiej. Rosjanie uznali, że wskazuje to na przygotowania do inwazji Ukrainy na Naddniestrze.
Tego samego dnia Ministerstwo Obrony Mołdawii poinformowało, że nie widzi zagrożeń na granicy z Ukrainą. Resort przekazał, że stanowisko Rosji "ma na celu wywołanie paniki i zamieszania wśród ludzi po obu stronach Dniestru".